„W tychże ogrodach lasy cyprysowe, laurowe, które podczas gorąca przechodzącym się umbrę dają”. Kilka uwag o polskich podróżnikach w barokowych ogrodach

„W tychże ogrodach lasy cyprysowe, laurowe, które podczas gorąca przechodzącym się umbrę dają”. Kilka uwag o polskich podróżnikach w barokowych ogrodach

W XVII wieku młodzi szlachcice i magnaci wyruszali w podróże edukacyjne do Francji i Italii, gdzie uczęszczali do najlepszych akademii, pobierali lekcje języków, tańca, muzyki, rysunku i szermierki. Celem takich wojaży było zwiedzanie najznakomitszych rezydencji królewskich, siedzib arystokracji oraz obiektów sakralnych, ale i słynnych ogrodów będących częścią zespołów pałacowych. Najpiękniejsze ogrody wyliczano na listach miejsc „godnych widzenia” przez wojażerów, a wrażenia ze spacerów po zielonych i pełnych uroku, wypełnionych pięknymi kwiatami założeniach ogrodowych odnotowywano na kartach podróżnych diariuszy oraz wspominano w korespondencji. 

W trakcie grand tour podróżni poznawali zazwyczaj ogrody będące wchodzące w skład imponujących zespołów rezydencjalnych i mające tym samym charakter reprezentacyjny, stanowiły one przede wszystkim przestrzeń gromadzenia cennych obiektów i prezentowania kolekcji egzotycznych roślin oraz dzieł sztuki zamawianych u największych artystów. Dla młodych podróżnych była to jednak też przestrzeń rekreacji umożliwiająca odpoczynek po wielogodzinnych obowiązkach związanych z nauką, stałe miejsce przechadzek i niewinnych plotek oraz nawiązywania kontaktów towarzyskich, niejednokrotnie ważnych dla późniejszej kariery politycznej podróżnika,

W pierwszej połowie XVII stulecia w relacjach podróżnych z ziem polsko-litewskich odwiedzających zachodnią Europę przeważają zdecydowanie impresje z ogrodów rzymskich i zachwyt nad osiągnięciami ogrodników Wiecznego Miasta i całej słonecznej Italii. W notatkach wojażerów niezmiennie widoczny jest podziw dla licznych rzymskich założeń ogrodowych pełnych barwnych i pachnących roślin, ptaków oraz fontann. Co ważne ogrody zapewniały również spacerującym po nich przybyszom nienawykłym jeszcze do śródziemnomorskiego klimatu miłą ochłodę i kojącą ucieczkę od skwaru w czas upalnego włoskiego lata. Tak właśnie nakreślili obraz rzymskich ogrodów w swoim dzienniku młodzi kasztelnice krzywińscy Wojciech i Andrzej Radolińscy odbywający podróż edukacyjną po Europie pod opieką Jana Nyczkowicza. W 1663 r. podczas pobytu w Wiecznym Mieście pisali oni: „Ogrody tu najznaczniejsze w samem mieście: de Ludovisi, de Borghesi, de Farnesi, de Mattei, de Medici, de Giustiniani a monte alto i inszych tak wiele dosyć kosztownych, w których dowcipnej inwencyi ludzkiej do pomyślnej uciechy dziwować się trzeba. W tych ogrodach pałace piękne i kosztownie zbudowane, pikturami pięknemi i różnemi ozdobione obrazami, z alabastru misternie wyciosanemi, obstawione po wszystkich izbach i pokojach tak na dole jako i na górze. Galerye dość bogate w tychże pałacach widzieć pozwalają, w których różne sztuki z rozmaitych metalów, raritates et antiquitates, widzieliśmy. W tychże ogrodach lasy cyprysowe, laurowe, które podczas gorąca przechodzącym się umbrę dają, ptastwa rozmaitego po dostatku w klatkach jak w domach wielkich drutowych, najwięcej tego w papieskim ogrodzie a Monte Cavallo. Największa tam rozkosz widzieć flory różnych odorów i kolorów, potem fontanny […]”.

W kolejnych dekadach podróżni przybywający z Rzeczypospolitej nadal z zachwytem spacerowali po włoskich ogrodach, stopniowo jednak coraz więcej miejsca na kartach swych zapisek poświęcali już założeniom francuskim. Wkrótce narrację zdominowała już reprezentacyjna francuska sztuka ogrodnicza doby Ludwika XIV. Litewski szlachcic Teodor Billewicz jeszcze wiosną 1678 r. podczas pobytu we Wiecznym Mieście podziwiał tamtejsze wille i z zachwytem zapisał w swoim dzienniku, iż „nad włoskie ogrody świat wyborniejszych nie ma”. Zaledwie kilka miesięcy później ten sam podróżnik po odwiedzinach w Wersalu pisał już olśniony tamtejszym założeniem ogrodowym: „Tam jest ogród, niemniej admiracjej godny, któremu równego świat nie znajduje, i lubo są we Włoszech też godne podziwienia ogrody, ten jednak nierównie jako in opere, in sumptu, tak też in artificio omnes excellit”.

W ostatniej ćwierci XVII stulecia to właśnie Paryż stały się najważniejszym celem grand tour młodych elit całej Europy, a również podróżnicy przybywający z dalekiej Warszawy czy Lwowa obligatoryjnie udawali się na zwiedzanie powstających właśnie i nieustannie zaskakujących przyjezdnych swym rozmachem i konceptami ogrodów Wersalu. Jardin à la française wzbudzał zachwyt wojażerów, a odniesienia do wizyt w podparyskiej rezydencji Króla-Słońca stale przewijają się na kartach ówczesnych diariuszy i korespondencji. Dla młodzieńców spędzających czas w dusznych salach paryskich modnych akademii, zmęczonych nauką filozofii, poznawaniem tajników gry na skrzypcach lub godzinami poświęconymi na lekcje języka francuskiego wyjazd taki był z pewnością nie tylko ważnym punktem edukacyjnego programu, ale i miłym odpoczynkiem od codzienności.

Zwiedzający w 1699 r. Wersal młody wojewodzic płocki Stanisław Bonifacy Krasiński (1673–1717) w swoim wierszowanym diariuszu poświęcił wiele miejsca przechadzkom po imponujących alejkach ogrodu Ludwika XIV. Podróżnik kilkakrotnie odnosił się do oglądanych tam atrakcji, podkreślając przede wszystkim mistrzowskie wykonanie tamtejszych fontann. Nie zabrakło również uwag dotyczących rzeźb zdobiących całe założenie ogrodowe, część z nich Krasiński opisał w swoim dzienniku: 

„To widziawszy, piękna mię zwabiła pogoda
pość widzieć ornamenta, i przestrzeń ogroda:
ten w sobie ozdobny, tak i okoliczny:
a we środku ogroda płynie kanał śliczny.
Miejscami po kwaterach wyborne marmury;
Tylko duszy nie mają wlanej w swe figury.
Między inszych tysiącem, uważałem wtedy,
Ze wszystkich najpiękniejszą, figur, Andromedy,
która od swego była kawalera ręki
z drapieżnego lamparta wydarta paszczęki”.

Ogrody Wersalu stawały się dla przybyszów z Rzeczypospolitej niecodziennym miejscem spotkań towarzyskich, a warto w tym miejscu można przywołać odwiedziny w podparyskim pałacu Ludwika XIV młodych książąt Radziwiłłów z końca XVII stulecia. Do Francji przybyli wówczas synowie kanclerza wielkiego litewskiego Dominika Mikołaja Radziwiłła i Anny Marianny z Połubińskich: krajczy litewski Jan Mikołaj (1681–1729), Mikołaj Faustyn (1688–1746) i Michał Antoni (1687–1721). W trakcie jednej z wypraw z Paryża do Wersali młodzi Radziwiłłowie nie tylko mogli podziwiać spektakl kunsztownych grających fontann, ale również sami podejmowali gości. Jak relacjonowano na kartach ówczesnej korespondencji: „byliśmy w Wersalu, gdzie in gratiam książąt Ich Mciów Dobrodziejstwa rozkazał król Jmść francuski na ten czas w Marly o milę będący, aby wody grały, z których in diversas species porobione cum incredibili sumptu fontanny różne z podziwieniem wyrażały figury jako to kredens kryształowych naczynia pełen, które woda reprezentowała continue ciekąca, czego wypisać nie podobna. Inter alia jest dąb artificiose zrobiony stojący w ogrodzie, z którego każdego listka woda strumieniami bez przestanku ciekła. Po widzeniu i graniu tych wód (co wzięło godzin z pięć, lubośmy w rulach królewskich jeździli po ogrodzie), pojechaliśmy w batach królewskich do drugiego pałacu w tymże ogrodzie będącego, kanałem. Więc że księstwo Ich Mość mieli z sobą godne damy w kompanii, kazali dać dla nich kolacyją cukrową na batach, na której było wielu tak francuskich, jako i cudzoziemskich kawalerów, którzy dla widzenia wód grających asystowali księstwu Ich Mościom”.

Reprezentacyjne, pełne zaskakujących konceptów dzieła André Le Nôtre’a (1613–1700) fascynowały podróżników z Rzeczypospolitej, którzy zwiedzali również chętnie i inne francuskie założenia ogrodowe odnotowując w prowadzonych przez siebie notatkach wrażenia ze zwiedzanych obiektów. Na uwagę zasługują z pewnością liczne barwne i celne noty poświęcone właśnie ogrodom, które znalazły się na kartach diariusza guwernera wojewodziców ruskich Jana Stanisława i Aleksandra Jana Jabłonowskich, miecznika czernihowskiego Jana Michała Kossowicza z lat 80. XVII wieku. Związany z lwowskim dworem hetmana Jabłonowskiego guwerner okazał w prowadzonych przez siebie deskrypcjach wrażliwość na piękno przyrody i wielokrotnie podkreślał walory oglądanych założeń. W 1685 r. zwiedzając ze swymi podopiecznymi ogród otaczający rezydencję Jean-Baptiste Colberta w Sceaux podkreślał finezyjność tamtejszych kwater oraz doskonałość rzeźb zdobiących przypałacowe alejki. Jak pisał: „Nakoło pałacu ogród wielkiej obszerności, w którym kwatery i z samej inwencjej ogrodniczej i z rozlicznych ziół ozdobne, sadzawki, kaskady znamienite, fontany misterne, ulice długie i przestronne, drzewa różnych owoców, statuas z alabastru tak misternie ze wszytkiemi arteriami i lineamentami tak misternie wyrobione, że tylko nie przemówią, i inne tak wspaniałego ogrodu przymioty i własności, kto by chciał tak jakoby właśnie należało opisać i określić piórem nie jednej i drugiej godziny, ale i kilku dni byłoby to dzieło”. Podobnie kilka miesięcy później, już wiosną 1686 r., po spacerze w Chantilly Kossowicz pisał zachwycony tamtejszymi kreacjami ogrodowymi: „Wjechawszy do parku było co widzieć, jako to ulice wdzięcznie drzewami zasadzone, kanały długie, szerokie, głębokie z misternemi wody przezroczystej spadkami, na nich i koło nich dostatek łabędzi, gęsi i kaczek niezwyczajnych. Bliżej zaś kasztelu kwatery i z wymyślonych sztuk ogrodniczych i z rozmaitych ziół i z ślicznego kwiecia przepyszne, którym nie mniejszej dodają ozdoby wysoko wypadające fontany, szpalery z drzewa sadzonego przystrzygane, chodniki z drzewa sztucznie robione i zielono karbowane”.

Kilka lat później najwspanialsze ogrody Francji odwiedzał młody starościc lwowski Franciszek Cetner. W trakcie swojego edukacyjnego wojażu i pobytu nad Sekwaną młodzieniec kilkakrotnie odwiedzał Wersal, a wiosną 1694 r. zwiedzał również podparyskie rezydencje w Sceaux, Meudon, Issy, Choisy-le-Roi, Saint-Cloud oraz Rueil, gdzie mógł podziwiać wspaniałe projekty André Le Nôtre’a. Zapiski w rachunkach prowadzonych podczas grand tour starościca lwowskiego w latach 1693–1696 to również doskonały dowód niegasnącej jednak nadal atrakcyjności włoskich założeń ogrodowych. Mimo dominacji francuskiej sztuki ogrodowej przybywający do Italii podróżni nadal cieszyli się zielonymi zacisznymi ogrodami Wiecznego Miasta, a Franciszek Cetner bawiąc w Rzymie w 1696 r. spacerował po Villa Borghese i ogrodach watykańskich, udał się też na wycieczkę do Tivoli i Frascati. Wspominany już Jan Michał Kossowicz mimo podziwu dla wyrafinowanych konceptów francuskich ogrodników w swoim diariuszu również podkreślał urok włoskich ogrodów, jak pisał szczerze dzieląc się swoimi odczuciami: „W ogrodach dziwne wód sztuki, misterne kwatery, wdzięczne kwiecia, delikatne drzewa i insze delicje, których wzrok łakomy ciągną do siebie tak dalece, że nie chce się odejść”. 

Nawet w dobie finezyjnych francuskich ogrodów podróżni doceniali zwykłe życiowe przyjemności, a zachwyt przybyszów z dalekiej Rzeczypospolitej budziły zielone włoskie kwatery pełne pięknych drzewek pomarańczowych. Gdy pod sam koniec XVII wieku do Italii dotarli odbywający grand tour młodzi Tomasz Józef, Michał Zdzisław i Marcin Leopold Zamoyscy, jeden z nich poetycko porównał całą ziemię włoską właśnie do ogrodu. Jak zapisał na kartach swojej korespondencji: „kraj miły bo zielony, wygodny bo ciepły, i od starodawnych jeszcze ukochanych Rzymian, których jadąc zrujnowane z ozdobą delicyje oglądaliśmy, jednak i teraz dość ludny, i ziemia prędsza i pilniejsza niż robotnicy wprzód delikatne wydaje frukta niż ospała ogrodników przyczynia się ręka. Lasy z oliw, fig, pomarańcz, żadnej od ogrodu wielkiego kraj nie ma dyferencyjej”. W zapiskach prowadzonych przez podróżników doby baroku ogrody to ważny element pełnych splendoru założeń pałacowych, przestrzeń olśniewających widowisk, prezentacji sztuki i miejsce spotkań. Niezależnie od politycznych kontekstów i dworskich rozgrywek zaciszne, pełne kwitnących drzewek i kwiatów zielone alejki ogrodów Rzymu lub Paryża pozostawały jednak zawsze dla wojażerów arkadyjskim miejscem odpoczynku, zapewniającym im po długiej drodze chwile radości i zasłużony odpoczynek. 

Polecane artykuły

1 / 3

    Słowa kluczowe